poniedziałek, 29 października 2012

Christchurch


Projekt dobiegł końca zgodnie z planem. Cztery tygodnie i po bólu. Francuzi wrócili do Paryża, a głodni wrażeń Polka i Chińczyk ruszyli na południe. Pierwszym przystankiem było Christchurch, miasto na Wyspie Południowej, o którym nie jestem w stanie wiele powiedzieć, bo nic się nie dało tam zobaczyć. Cały dzień lało okrutnie, to po pierwsze. Po drugie, nawet przy dobrej pogodzie do centrum miasta wstęp jest zabroniony – jest zmasakrowane trzęsieniem ziemi z lutego 2011. Do strefy najbardziej zniszczonej turystów zabiera autobus, widoki są naprawdę przerażające, a to już prawie dwa lata po katastrofie….

Wesołą częścią pobytu był natomiast hostel, który jest niczym innym jak przerobionym na hostel więzieniem. Kilkanaście lat temu młoda para postanowiła przerobić opustoszały i zaniedbany budynek na przystań dla młodych (duchem) podróżujących. Zapraszam do obejrzenia zdjęć;)


Powitanie w więzieniu.


 Cela nr 12.

Busted!!!

Za niebieskie niebo służyła parasolka;)
 Wejście do ogrodu różanego.


Zburzony przez trzęsienie ziemi kościół.

Wizyta w Centrum Antarktyki.



Waihiki Island

Ostatni weekend nie był tak bogaty we wrażenia jak poprzednie. Chyba, żeby zaliczyć pracę w weekend do rzeczy ekscytujących… Ale nawet mimo końcówki projektu, udało nam się wymknąć na lunch na wyspę Waihiki, położoną pół godziny promem od Auckland. 

W porcie Auckland - statek większy niż Poniatowskiego 88.



Waihiki.








Aucklad chwilę przed zachodem słońca.






Auckland wieczorną porą.



czwartek, 4 października 2012

Dolina Wulkaniczna Waimangu

Nie powiem, że zasypujecie mnie mailami z prośbą o kolejne zdjęcia, ale i tak wrzucę;) Tym razem z doliny wulkanicznej Waimangu, która powstała całkiem niedawno, ok 100 lat temu. Było mniej więcej tak: W 1886 r. wybuchł wulkan Mt Tarawera i tym wybuchem sam siebie zniszczył. W jego miejsce powstało siedem nowych kraterów. W 1900r. obudził się tu największy w historii gejzer i wystrzelił na 450m. Jego erupcja trwała mniej więcej 4 lata. Coś też jeszcze wybuchło w 1917r., ale tu już się zgubiłam... Dopiero po 30 latach na pobliskie tereny wróciło życie....
Więcej nie pamiętam. Trudno się wczytać w przewodnik przy tak pięknych widokach.
No dobra, próbowałam się wczytać, ale niewiele z tego rozumiałam:))


Widok na dolinę.

 Jezioro Frying Pan.

 Algi.


Krater Inferno. Jego kolor zrobił niesamowite wrażenie.

Widok na jezioro Rotomahana.

Parujący krater.



środa, 3 października 2012

Wai-O-Tapu

.. czyli geotermiczna kraina cudów w środkowej części Wyspy Północnej, była naszym kolejnym celem podróży. Widoki przerosły najśmielsze oczekiwania. Sami zobaczcie:

Jezioro Taupo.

Gejzer Lady Knox. Erupcja codziennie o godzinie 10.15 rano, wywoływana przez wrzucenie do środka mydła.

Pierwszy bulgocząco - parujący krater.

Krater siarkowy "Dom Diabła"



 Błocko.

Paleta Artysty. Niesamowite jezioro, w którym woda przybiera różne barwy dzięki minerałom, które zbiera po drodze doń.

 Uwaga - gorące!

 Widok na Wai-O-Tapu.

 Osady siarki.










Szampański Basen.

Bąbelki Szampańskiego Basenu.


Był Dom Diabła, jest i Kąpiel Diabła.


I na koniec - bulgoczące błocko.


Pełni wrażeń ruszyliśmy... po kolejne wrażenia. Tak tak, to była tylko połowa dnia..reszta niebawem!:)