sobota, 1 czerwca 2013

Chicago cdn(ł)

Przygotowując się do zwiedzania Chicago, internet podpowiadał dwie rzeczy: architektura i... pizza. Skoro sobotę poświęciłam na skajskrejpery, w niedzielę wypadało się objeść pizzą. Wybrałam się na tak zwany 'Chicago Pizza Tour', podczas którego znawca pizzy pokazuje turystom (ale także miejscowym) najlepsze, tudzież kultowe, pizzerie. Kultowe dlatego, bo pizzę jadła tam albo Oprah, albo Obama. Zwiedziliśmy 4 miejsca, w którym kosztowaliśmy po kawałku jednej lub dwóch pizz. Smakowały ok, ale moim skromnym zdaniem pizza z Chicago nie jest i nigdy nie będzie pizzą włoską. Pan ekspert rozpływał się nad pizzami, porównywał do włoskich, wychwalał, ale na pytanie, czy był we Włoszech, odpowiedział 'nie'. No cóż...
Ale jedno miejsce było bardzo ciekawe. Nazywało się:

... i serwowało pizzę z kiszoną kapustą i kiełbasą swojską:) Najwidoczniej trzeba się wybrać za ocean, żeby skosztować połączenia kuchni polskiej i włoskiej.... Więcej akcentów polskich w Chicago nie doświadczyłam (no, może poza tym, że matka pana przewodnika była Polką).

Ostatnią rzeczą, którą chciałabym opisać, jest hotel. Trochę już w hotelach pomieszkałam (jakby  dodać to wyjdzie około 4 miesiące) i póki co 'theWit Chicago' wygrywa. Niby nic szczególnego - łóżko, szafa, biurko, łazienka, ale jednak: świetnie dobrane kolory, przemiła atmosfera, bardzo miła obsługa, SPA na miejscu (nie skorzystałam, ale miło było mieć tą opcję), bar na 30+ piętrze z widokiem na miasto. Na powitanie po długiej podróży autobusem dostałam ciepłe muffiny (o 3 w nocy(!), nie wiem czy pani na recepcji miała pod ladą piekarnik?). Zdjęcia mam słabej jakości, więc zainteresowanych zapraszam na stronę hotelu. Jedyne zdjęcie jakie muszę pokazać prezentuję poniżej ;))

Diabeł tkwi w szczegółach


Na koniec jeszcze kilka zdjęć z 94. piętra John Hancock Center - i już niedługo widzimy się w Nowym Jorku!!